Geoblog.pl    globaltroter    Podróże    Europa południowo-zachodnia: Francja, Hiszpania, Monako    Paris
Zwiń mapę
2010
24
wrz

Paris

 
Francja
Francja, Paris
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 385 km
 
Przyjeżdżając do Paryża w piątek, mieliśmy dzień przewagi nad wycieczką. Postanowiliśmy poznać lepiej najsłynniejsze na świecie miasto zakochanych. Dzięki uprzejmości Michała dostaliśmy adres taniego hotelu. Na stacji Gare du Nord - kończącą naszą podróż Eurostarem - poszedłem do informacji zasięgnąć wskazówek jak dojechać do hotel, który - jak mi pani powiedziała - jest w miarę blisko. Na naszą ulicę Rue Etienne Marcel mogliśmy się dostać bezpośrednio jedną linią metra. W metrze pierwsza niemiła niespodzianka. Konstruktorzy bramek zapomnieli, że Paryż corocznie odwiedza dziesiątki tysięcy turystów i najprawdopodobniej każdy z nich ma ze sobą większy lub mniejszy bagaż. Później pytałem się Miśka i powiedział, że Paryżanie ogólnie uważają, że bramki w metro są zupełnie zbędnym wynalazkiem, którego i tak nikt nie przestrzega. Wielokrotnie widzieliśmy, jak ludzie po prostu sprytnie przeskakiwali nad nimi, albo wchodzili wyjściem. Problem dla turysty nie znającego tego zmyślnego ustrojstwa polega na tym, że owe bramki zamykają się zaraz po tym, jak się przejdzie, a bagaż zostaje po drugiej stronie. Nasze zmagania z paryskimi bramkami można zobaczyć TUTAJ.

Uważam, że metro jest wizytówką każdego miasta, a Francuzi w Paryżu o tym zapomnieli. Stare, obdrapane wagony, brak obsługi na stacjach pomagających przy bramkach, pełno grajków i żebraków czekających na chwilę nieuwagi, żeby zakosić portfel. Podobno linia numer 1 jest najniebezpieczniejsza.
Wracając do naszej podróży, niestety tego dnia szczęście nam nie dopisywało. Jadąc metrem do hotelu, stanęliśmy na stacji poprzedzającej naszą. W głośniku rozległa się jakaś informacja po francusku, po czym wszyscy ludzie ze zdezorientowaniem wysiedli z wagonu. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, bo żadne z nas nie znało francuskiego. W tym czasie drzwi od wagonu przytrzasnęły mi bagaż, znowu. Ledwo udało mi się go wyszarpnąć. Okazało się, że ta linia dalej nie jedzie, bo jest jakaś awaria. #$%*&@#! Pieprzone metro! Wyszliśmy więc na powierzchnie i z mapą w ręku zaczęliśmy szukać naszej ulicy. Znaleźliśmy! Numer 290 w adresie hotelu zapowiadał, że będzie to dłuższy spacer. 31, 32, 33,… po dwudziestu minutach dotarliśmy do ronda, na którym nasza ulica się kończyła, a numeracja staneła na czterdziestce. Każdy z kolejnych zjazdów z ronda był już inną ulicą. Zaczepiłem więc jakiegoś żabojada, pokazując mu mapę i adres naszego hotelu. On złapał się za głowę i powiedział, że ten hotel jest zupełnie w innym mieście. Nogi mi momentalnie zmiękły, bo to ja rezerwowałem hotel hehe. Spojrzałem na minę Anity i Pauli i pomyślałem, że jesteśmy w koziej dupie :) Okazało się, że hotel znajduje się w jednym z tych miast, które Paryż przez dekady ekspansji wchłonął w swoje granice, a nazwy ulic w poszczególnych z nich mogą się powtarzać. Uff, czyli to nie była moja wina. Gdy pytałem o drogę w informacji turystycznej po wyjściu z Eurostar na stacji Gare du Nord, źle nas pokierowano. Całe szczęście pan żabojad (całkiem dobrze umiejący po angielsku szprechać, a z tym u żabojadów ciężko) po chwili zastanowienia stwierdził, że z tego miejsca nasz hotel w sumie nie jest wcale tak daleko i wskazał nam dokładnie jak tam dojechać. WAŻNA UWAGA: zwracać uwagę na miasto w adresie metropolii Paryż, żeby uniknąć takich nieporozumień. Oto adres hotelu, a miejscowość nazywa się Bagnolet.

HotelF1 Paris Porte de Montreuil
290-302, Rue Etienne Marcel
ZAC Eugène Barlain
93170 BAGNOLET, FR

Po 1,5h błądzenia dotarliśmy do celu :). Hotel Formule1 znajduje się zaraz przy centrum handlowym Carrefour. Dobra lokalizacja, blisko do sklepu, metra, autobusu. Ogólnie hotel po taniości i całkiem przyzwoity do tego. Rezerwacja i zapłata przez neta. Pokoje w miarę czyste, toalety i łazienki wspólne na korytarzu. W naszym pokoju było wygodne piętrowe łóżko, podwójne na dole, jedynka na górze, do tego umywalka i lustro
.
Po małej drzemce, dzięki której nasza wspaniała drużyna zregenerowała siły, ruszyliśmy „na miasto” na spotkanie z Michałem. Okazało się, że zostaliśmy zaproszeni na kolację do chińskiego bufetu „Wok 5 couleurs”, gdzie czekała już na nas Inusia, ze swoimi chińskimi kolegami. Najsmaczniejszy bufet chiński w jakim byłem! Po wypełnieniu brzuszków krewetkami, chińskimi pierożkami i innymi smakołykami wraz z Michałem, Anitka i Paulą ruszyliśmy na mały clubbing. Od pubu do pubu, zataczając się coraz bardziej bawiliśmy się zajebiście. Wejścia do pubów darmowe, ale ceny drinków szybko czyściły portfel. Drink od 6 do 12 euro, dzbanek drinkowy 30 euro. Pomimo świetnej zabawy jaką oferował Paryż nocą, trzeba było wracać do hotelu, bo jutro ciężki dzień pod hasłem: zwiedzanie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
globaltroter
Globaltroter
Anita Wiśniewska-Śledź & Tomasz Śledź
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 67 wpisów67 15 komentarzy15 795 zdjęć795 1 plik multimedialny1
 
Nasze podróżewięcej
08.07.2011 - 15.07.2011