La Norma. Malutka, malowniczo położona wioska we francuskich Alpach. Serpentyną w dół można się dostać do najbliższej większej miejscowości - Modane, niedaleko której istnieje jeden z ważniejszych węzłów transportowych łączący tunelem pod Alpami Francję z Włochami. W XIX w. był to najdłuższy kolejowy tunel świata. Dziś liczy 13 km i jest jedną z głównych transalpejskich dróg transportowych, którymi śmiga 320 km/h TGV. Jeśli ktoś chciałby dojechać pociągiem do La Normy, to najdalej zajedzie do Modane, a te parę kilometrów trzeba pokonać autobusem. Rozkład jazdy znajduje się ->
tutaj. Nie podam ceny biletu, bo nie korzystaliśmy.
Uważam, że różnica pomiędzy Alpami a Karpatami tudzież Sudetami, to jakby postawić koło siebie Mercedesa i Malucha. Jak już ktoś raz posmakuje w Alpach, to jazda po polskich stokach nie będzie mu sprawiała przyjemności. Przed wyjazdem do Francji jeździliśmy z Anitką jedynie w Polsce, a wiadomo jak u nas jest. Tłok przy wyciągu, muldy 2h po otwarciu stoku i okropnie drogo. Co jeszcze mnie zraziło, to dyskryminacja snowboardzistów, którym każą płacić więcej za karnet, bo „niszczą bardziej stok”. Niby prawda, ale takie szczegóły zniechęcają.
W La Normie inna rzeczywistość. Stoki idealnie wyrównane i dośnieżone, sporo tras o różnych poziomach trudności, no i co najważniejsze, zero tłoku przy wyciągach i na stoku!!! Czasami przez dłuższą chwilę zjeżdżając ze stoku nie mieliśmy nikogo w zasięgu wzroku. Chyba wynika to z tego, że ta część Alp nie jest aż tak popularna, jak np. austriacka. Zastanawiało nas to, czy przy tak małej ilości turystów, codzienne ratrakowanie i dośnieżanie im się opłaca? Niestety w La Normie nie było snowparków. Możliwe, że trafiliśmy na taki tydzień, gdzie coś przebudowywali, bo na mapie były zaznaczone 2. Niestety, ja liczyłem na rampy, hopki i inne bajery, a tu dupa :/ Co do ceny zjazdów, to nie wiem, bo ski-pass mieliśmy w cenie pobytu :) Obejmował on także 2 dni zjazdów na dwóch innych górach: Valfrejus i Aussois. My raz wybraliśmy Aussois. Góra niby fajna, ale problem polegał na tym, że od kilku dni nie było w całym regionie opadów śniegu, temperatura była wysoka, a ponieważ Aussois jest stokiem bardzo nasłonecznionym, na trasach zrobiła się mokra mamałyga. Zaczęły przebijać kamienie, więc z obawy o sprzęt i przemoczenie wróciliśmy po jakiejś godzinie do La Normy, która spowita większość dnia cieniem, oferowała nam idealne warunki. Pomijając złe warunki, Aussois to ciekawa góra. Zupełnie inna niż La Norma. Wrzuciłem fotki z tej góry, żeby pokazać jak różny jest krajobraz. Górę, w przeciwieństwie do La Normy, porasta piękny las iglaków. Jadąc wolno w dół można posłuchać śpiewu ptaszków, nawet na chwilę wszyscy się zatrzymaliśmy na środku trasy, ściągnęliśmy gogle i czapy i zaczęliśmy się opalać. Brakowało tylko chłodnych browarów :D Poza tym (UWAGA POCZĄTKUJĄCY!!!) na Aussois jest świetna, lepsza niż na La Normie zielona trasa na samym dole przy wciągach. Mały kąt nachylenia, bardzo szeroka, idealna dla tych, co robią pierwsze szusy. Na La Normie co prawda są zielone, ale albo bardzo krótkie, albo bardzo wąskie.
Wracając do wyboru miejscowości alpejskiej, gdzie chcieliśmy pośmigać, nie kierowaliśmy się jej sławą, czy ilością pubów lub dyskotek. Najważniejszym kryterium była cena. La Norma jest - można powiedzieć - wioską, ale za to bardzo SPECYFICZNĄ (nasze ulubione słowo ;)), bo składająca się z samych hoteli i ośrodków wypoczynkowych, ale za to bardzo ekskluzywnych i nowych. W miejscowości znajdzie się jeden sklep spożywczo-monopolowy, piekarnia do której dowożą świeże, przepyszne francuskie bagietki oraz kilka wypożyczalni i sklepów ze sprzętem, ale nic poza tym. Ktoś, kto chciałby wieczorami poszaleć na porządnych baletach, będzie rozczarowany. Położenie samej La Normy - pierwsza klasa. Od naszego ośrodka mieliśmy zaledwie 200m do wyciągów. Nasz hotel zaznaczyłem na mapce. W La Normie funkcjonuje kilka pub'ów, skąd wieczorami wydobywa się muzyczka z przytupem, takie klimaty "oldies but goldies". A cha, przypomniało mi się, że w jednym z hoteli jest kino, dostępne również dla gości z zewnątrz, więc jak ktośby chciał zobaczyć film grany pół roku temu, to można się wybrać.
Dostaliśmy mieszkanie z pięknym widokiem na masyw La Vanoise. Warunki oceniłbym na całkiem dobre, jak za tą cenę. Pelas z Darią dostali większy pokoik, ja z Anitką mniejszy, a chłopaki musieli się pogodzić z tym, że śpią w „salonie” połączonym z kuchnią, na łóżkach polowych. Obiecałem Anicie, że napomknę o zmywarce, którą mieliśmy w kuchni do dyspozycji, z czego była bardzo zadowolona, bo nienawidzi zmywać ;)
Trzeba pochwalić dzielną uczestniczkę wyprawy Aniciaka. Pomimo trzaskającego mrozu, zamieci śnieżnych i strachu w oczach śmigała na desce jak zawodowiec ;) Pierwszego dnia trasa zielona, później niebieska, a na koncu czerwona! Na koniec wyjazdu, kiedy wszyscy padali już na mordy ze zmęczenia, ona jako jedyna z uśmiechem na twarzy przyjmowała na klatę kolejną wywrotkę i otrzepując się ze śniegu mówiła, że dla niej ten wyjazd mógłby dopiero się zacząć heh.